niedziela, 12 października 2014

Rozdział 12


Poczułam szturchanie w ramię i lekko otworzyłam oczy mając nadzieje, że znajdę się teraz w ciepłym domu. Jednak to było niepowodzenie i znowu znajdowałam się w towarzystwie Effy oraz Sam, które patrzyły się na mnie z troską. Ugh nienawidziłam tego spojrzenia szczerze mówiąc a jedyne miejsce gdzie dosłownie marzyłam aby się znaleźć było moje kochane łóżko. Lecz skąd one mnie znalazły i dlaczego nie jesteśmy w domu? Usiadłam aby rozglądnąć się po pomieszczeniu, lecz to był jakiś zwykły magazyn.
"Gdzie jesteśmy?" szepnęłam cicho, jakbym powierzała komuś tajemnice
"Małe miasteczko we Francji. Policja zaczęła węszyć w Europie dlatego musimy być dyskretni."
"Dlaczego nadal się ukrywamy? Nie możemy się po prostu ujawnić i skończyć to wszystko?" Byłam zmęczona ukrywaniem, stratą bliskich i pustki która się we mnie znajduje.
"Chcesz skończyć resztę swojego życia w pierdlu? Nie? To lepiej zamknij swoje usta" Effy była zdenerwowana, i zła na mnie. Chociaż miała rację, jeżeli byśmy się ujawnili, wszyscy z pewnością spędzilibyśmy resztę naszego życia w więzieniu. Wstałam ze stołu na którym leżałam, teraz żałowałam, że nie miałam szansy na to aby zostać jednak w willi i wziąć prysznic. Był to wielki, opuszczony magazyn. Nie dziwiłam się lokalizacją w jakiej się znajdujemy. Jednak po chwili wielkie metalowe drzwi się otworzyły i światło wpadło do środka, oślepiając mnie na dłuższą chwilę.
"Znaleźliśmy motel, oczywiście jest to stara rudera. Możemy się tam zaszyć na parę tygodni" Zamknęłam oczy, próbując odzyskać wzrok, lecz poczułam, że ktoś mnie bierze w swoje ramiona. Lecz oczy bolą mnie za bardzo aby je otworzyć i zapadam w sen ponownie.
Budzę się i leże na miękkim materacu, otwieram oczy i jestem w starym pokoju. Jestem przykryta białą kołdrą, lecz szybko się jej pozbywam i wstaję podchodząc do biurka na którym leży gazeta. '12 kwiecień 2013" otworzyłam komodę w której znajdowały się ubrania i wybrałam bluzkę z paski i czarne jeansy. Poszłam do łazienki i napuściłam wody, po toalecie i kiedy w końcu byłam czysta, chciałam wyjść na zewnątrz. Pociągnęłam za klamkę, nic. Drugi raz, nic. Trzeci, czwarty, piąty i nic. Ani drgnęła. Postanowiłam oddać walk overa klamce i położyłam się na łóżku.

"Berek teraz ty!" blondyn zaczął prze de mną uciekać a ja przed nim. Lecz po chwili oboje byliśmy zmęczeni, więc usiedliśmy na dywanie. 
"Jesteś ładna" chłopiec postanowił mnie komplementować, a po chwili bawiliśmy się jego samochodami. Chłopiec był bardzo zabawny, i spędziłam z nim dużo czasu śmiejąc się. Potem przyszli nasi rodzice i rozstanie było okropne. Pamiętam, że nasze mamy wymieniły się numerami jak i uśmiechami.  

Otworzyłam oczy nadal leżąc na łóżku, lecz drzwi były zamknięte a na biurku leżała tacka z jedzeniem. Czyli byłam ich prywatnym więźniem. Krzyknęłam, mając nadzieję, że ktoś przyjdzie jednak jedyne co przyszło to zawód. Znowu powracam do początku i jedyne co mi zostaje to głowa pełna bolesnych wspomnień które mnie rozrywają

Misie bardzo przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów. Nie będę się broniła żadnymi: a bo szkoła itp, bo nie miałam weny, oraz siły aby napisać rodział. Ale teraz przyrzekam, że będe dodawać je częściej więc kocham! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz